so beautiful
Pozytywnie. Wystrzałowo. Mam ochotę śpiewać i tańczyć, choć tańczyć nie potrafię. Kolejny dobry dzień. Idealny na rozdanie świadectw i zakończenie czegoś co zakończyć się powinno. Od dziś już nie muszę wstawać codziennie o szóstej, toczyć walki z siostrą o łazienkę, pakować się pięć minut przed wyjściem, spieszyć na autobus co chwila zerkając na zegarek, przedzierać przez tłumy w szkolnej szatni i zasypiać na lekcjach. Niedziela pozostanie niedzielą – na ful relaksu – bez żadnych prac domowych, a poniedziałek nie będzie już najbardziej znienawidzonym dniem tygodnia. Od dziś jestem wolna. A dlaczego? Bo właśnie zaczęły się wakacje. Najpiękniejszy czas w życiu każdego ucznia, studenta i urlopowicza. Czas kiedy możemy żyć, smakować i odkrywać. Czas przygód i relaksu. Smażing, leżing & opierdzieling – motto przewodnie najbliższych dwóch miesięcy.
Moje plany nadal są bliżej nie sprecyzowane. Zaczęłam już oglądać Chirurgów, serial, przez który pierwszy raz pomyślałam o medycynie. No, dobra pierwszy raz był chyba wtedy kiedy w pewne święta Bożego Narodzenia dostałam jakiś zestaw małego lekarza. Do dziś mam jeszcze czerwony plastikowy termometr z suwakiem do ustawiania temperatury :). Tyle, że wtedy jeszcze nie było to na poważnie. Z momentem zaprzestania oglądania Chirurgów skończyły się moje marzenia o byciu lekarzem, tylko po to by powrócić za kilka lat w najmniej spodziewanym momencie. Tak właściwie to nie wiem czemu akurat medycyna. Przecież kiedyś brzydziłam się tych wszystkich spraw – a może tylko tak mówiłam? Zawsze kiedy słuchałam opowieści mojej cioci pielęgniarki, rodem z sali operacyjnej, powtarzałam sobie w duchu, że nigdy nie będę lekarzem. Bo to za duża odpowiedzialność, za dużo krwi i za dużo terminów medycznych, których w połowie, a raczej w trzech czwartych nie rozumiałam. Aż tu nagle ni stąd ni zowąd taka decyzja. Reakcje ludzi były różne kiedy oznajmiłam tą nowinę - od milczenia, przez niedowierzanie, do zwątpienia. Myślę, że większość osób nadal wątpi, ale chrzanić ich. Tym bardziej, że nawet nie chodzę do biol-chemu. Tylko do ekonomika, którego czasem tak bardzo nie cierpię, że mam ochotę go wyrzucić za parapet i zatrzasnąć za nim z hukiem okno. Aż by się szyba zatrzęsła :D W chwilach załamania, w entej godzinie ślęczenia nad niezrozumiałą dla mnie rachunkowością, którą z kolei utopiłabym w rzece, tłumaczę sobie, że to technikum to wcale nie taka zła rzecz, że w razie czego mam plan B – to wersja a), wersja b) natomiast to twierdzenie, że i tak na studia ekonomiczne nie pójdę. Byle tylko nie było tak jak z decyzją o medycynie :D
Do mojej głowy czasem przychodzą takie pomysły, których pochodzenia nie można bliżej ustalić. Prowadzę spokojne życie, aż tu nagle jedna niezależna idea, która kusi oko jak pucharek ulubionych lodów w upalny dzień i to co było do tej pory nagle robi obrót o pełne sto osiemdziesiąt stopni i wywraca życie do góry nogami. I teraz takie życie wisi sobie jak nietoperz na suficie i cieszy mordkę. Ale podoba mi się to. Za Opatrzność bożą, uważam fakt, że zdecydowałam się na lekarski jeszcze w szkole średniej a nie na przykład na drugim roku finansów i rachunkowości, które samą nazwą sprawiają, że mam ochotę brać nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie.
No i w końcu mam już swoje długo wyczekiwane świadectwo. I nawet zachowanie wzorowe mam (?) - miła zmiana po dwóch latach poprawnego :D
Zrobiłam też wczoraj listę rzeczy, które muszę nabyć w wakacje:
- primo - mój wymarzony notes
- secundo - koszulkę z logo Guns'N'Roses
- dalej liczyć nie umiem więc po trzecie (:D) - jakąś fajną torbę na ramię
- po czwarte - stroik do gitary (w końcu!)
- po piąte wszelakie vademeca, repetytoria i inne tym podobne pomoce naukowe, które mają mi umożliwić edukację
To na razie tyle, nie ma co się rozpędzać póki banknotów brak. Przydałoby się ogarnąć jakąś pracę na lipiec. Zaraz uruchamiam wyszukiwarkę i poudaję trochę zaangażowania :D
No cóż, życzę Wam wszystkim gdziekolwiek i kimkolwiek jesteście udanych wakacji, z fajną ekipą u boku, albo bez niej - jak kto woli, z przygodami, które można będzie wspominać nawet za dziesięć lat, z roześmianą zawsze mordką, wiatrakiem w upalne dni, z herbatką w te deszczowe, z ogromem lenistwa, mega opalenizną, wstawaniem w najbardziej wygodnej porze i z zapachem lata :) Buziaki :* Trzymajcie się cieplutko :)
Moje plany nadal są bliżej nie sprecyzowane. Zaczęłam już oglądać Chirurgów, serial, przez który pierwszy raz pomyślałam o medycynie. No, dobra pierwszy raz był chyba wtedy kiedy w pewne święta Bożego Narodzenia dostałam jakiś zestaw małego lekarza. Do dziś mam jeszcze czerwony plastikowy termometr z suwakiem do ustawiania temperatury :). Tyle, że wtedy jeszcze nie było to na poważnie. Z momentem zaprzestania oglądania Chirurgów skończyły się moje marzenia o byciu lekarzem, tylko po to by powrócić za kilka lat w najmniej spodziewanym momencie. Tak właściwie to nie wiem czemu akurat medycyna. Przecież kiedyś brzydziłam się tych wszystkich spraw – a może tylko tak mówiłam? Zawsze kiedy słuchałam opowieści mojej cioci pielęgniarki, rodem z sali operacyjnej, powtarzałam sobie w duchu, że nigdy nie będę lekarzem. Bo to za duża odpowiedzialność, za dużo krwi i za dużo terminów medycznych, których w połowie, a raczej w trzech czwartych nie rozumiałam. Aż tu nagle ni stąd ni zowąd taka decyzja. Reakcje ludzi były różne kiedy oznajmiłam tą nowinę - od milczenia, przez niedowierzanie, do zwątpienia. Myślę, że większość osób nadal wątpi, ale chrzanić ich. Tym bardziej, że nawet nie chodzę do biol-chemu. Tylko do ekonomika, którego czasem tak bardzo nie cierpię, że mam ochotę go wyrzucić za parapet i zatrzasnąć za nim z hukiem okno. Aż by się szyba zatrzęsła :D W chwilach załamania, w entej godzinie ślęczenia nad niezrozumiałą dla mnie rachunkowością, którą z kolei utopiłabym w rzece, tłumaczę sobie, że to technikum to wcale nie taka zła rzecz, że w razie czego mam plan B – to wersja a), wersja b) natomiast to twierdzenie, że i tak na studia ekonomiczne nie pójdę. Byle tylko nie było tak jak z decyzją o medycynie :D
Do mojej głowy czasem przychodzą takie pomysły, których pochodzenia nie można bliżej ustalić. Prowadzę spokojne życie, aż tu nagle jedna niezależna idea, która kusi oko jak pucharek ulubionych lodów w upalny dzień i to co było do tej pory nagle robi obrót o pełne sto osiemdziesiąt stopni i wywraca życie do góry nogami. I teraz takie życie wisi sobie jak nietoperz na suficie i cieszy mordkę. Ale podoba mi się to. Za Opatrzność bożą, uważam fakt, że zdecydowałam się na lekarski jeszcze w szkole średniej a nie na przykład na drugim roku finansów i rachunkowości, które samą nazwą sprawiają, że mam ochotę brać nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie.
No i w końcu mam już swoje długo wyczekiwane świadectwo. I nawet zachowanie wzorowe mam (?) - miła zmiana po dwóch latach poprawnego :D
Zrobiłam też wczoraj listę rzeczy, które muszę nabyć w wakacje:
- primo - mój wymarzony notes
- secundo - koszulkę z logo Guns'N'Roses
- dalej liczyć nie umiem więc po trzecie (:D) - jakąś fajną torbę na ramię
- po czwarte - stroik do gitary (w końcu!)
- po piąte wszelakie vademeca, repetytoria i inne tym podobne pomoce naukowe, które mają mi umożliwić edukację
To na razie tyle, nie ma co się rozpędzać póki banknotów brak. Przydałoby się ogarnąć jakąś pracę na lipiec. Zaraz uruchamiam wyszukiwarkę i poudaję trochę zaangażowania :D
No cóż, życzę Wam wszystkim gdziekolwiek i kimkolwiek jesteście udanych wakacji, z fajną ekipą u boku, albo bez niej - jak kto woli, z przygodami, które można będzie wspominać nawet za dziesięć lat, z roześmianą zawsze mordką, wiatrakiem w upalne dni, z herbatką w te deszczowe, z ogromem lenistwa, mega opalenizną, wstawaniem w najbardziej wygodnej porze i z zapachem lata :) Buziaki :* Trzymajcie się cieplutko :)

Nie przejmuj się tym, co mówią inni. Jeżeli chcesz iść na medycynę, to nie waż się zawahać! To Twoje życie i nikt go za Ciebie nie przeżyje. Fakt, że jest to bardzo odpowiedzialny zawód, ale bardziej ceni się lekarzy, którzy wykonują go z powołania, jak np. będziesz to robić Ty, aniżeli takich, którzy idą z przymusu, bo rodzice, bo coś tam. Ja jak najbardziej zachęcam Cię do robienia tego, co kochasz. Trzymam za Ciebie kciuki i życzę wszystkiego dobrego : ) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńimyourlolita.blogspot.com
Dziękuję Ci bardzo :) miłych słów nigdy dość :)
OdpowiedzUsuńa z tymi słowami innych osób jest czasem tak, że wprowadzają w doła, a czasem są największą motywacją bo wtedy robi się wszystko żeby utrzeć komuś nosa i powiedzieć "i co, teraz głupio Ci?":P ja jeszcze wszystkim pokażę :D
również pozdrawiam i przesyłam całusy :* :*
Wiem, że to dopiero początek, ale mimo to dziękuję za tyle miłych słów. Nie sądziłam, że to aż takie motywujące : ) Co do pisania to w pełni się z Tobą zgadzam. Trafnie to ujęłaś! Widzę, że mamy ze sobą coś wspólnego ; ) Zaczęłam już obserwować. Możesz się spodziewać, że ja również jeszcze nie raz tu zajrzę, bo naprawdę warto. Trzymaj się ; *
Usuń