zmęczenie
Muszę przyznać, że kilka ostatnich dni zwaliło mnie kompletnie z nóg. Na zewnątrz upał (jeszcze nie zdążyłam się do niego przyzwyczaić) w związku z czym gotuję się we własnym sosie i wgl tego wszystkiego wydaje się jakoś więcej.
We wtorek, a dokładnie z wtorku na środę zakończyłam swoją edukację mniej więcej o godzinie 00.30. Jedynym wnioskiem jaki wyciągam z tej nocnej posiadówy to fakt, że dojcz to samo zło! Co więcej dostałam pierwszą w tym roku jedynkę z angielskiego :( - za brak pracy domowej. Że też akurat w momencie kiedy jej nie miałam musiała być sprawdzana :/.
Jak się okazuje sprawdzianów do końca roku będzie jeszcze więcej niż myślałam. Ku mojemu niezadowoleniu oczywiście, bo komu chce się uczyć w czerwcu? Mam nadzieje, że mój mózg (a może raczej jego pozostałości) nie wyleci w kosmos z przepracowania :p (nauka do matury to zupełnie co innego :p)
Postanowiłam też ostatnio (chyba trochę nieświadomie), że będę członkinią nieoficjalnego - o ile takie coś istnieje - klubu włosomaniaczek. Wczoraj już drugi raz uraczyłam moje włosy, które czasem pieszczotliwie nazywam sianokosami, oliwą z oliwek. Jedynymi efektami, które zdążyłam na razie zauważyć, to to, że moje włosy nie sterczą w każdą stronę świata ale dobre i to. :) Po dwóch razach chyba nie można liczyć na jakiś efekt ŁAŁ.
Co jeszcze. Od jakiegoś tygodnia codziennie postanawiam sobie, że od jutra to już na pewno zacznę ćwiczyć. Do tej pory jakoś mi się nie udało. I jakoś dziwnym trafem codziennie zapominam nastawić budzik dziesięć minut wcześniej, żeby móc odrobić moją dzienną porcję ćwiczeń :p
Trzymajcie kciuki! Może kiedyś uda mi się zacząć! :)
We wtorek, a dokładnie z wtorku na środę zakończyłam swoją edukację mniej więcej o godzinie 00.30. Jedynym wnioskiem jaki wyciągam z tej nocnej posiadówy to fakt, że dojcz to samo zło! Co więcej dostałam pierwszą w tym roku jedynkę z angielskiego :( - za brak pracy domowej. Że też akurat w momencie kiedy jej nie miałam musiała być sprawdzana :/.
Jak się okazuje sprawdzianów do końca roku będzie jeszcze więcej niż myślałam. Ku mojemu niezadowoleniu oczywiście, bo komu chce się uczyć w czerwcu? Mam nadzieje, że mój mózg (a może raczej jego pozostałości) nie wyleci w kosmos z przepracowania :p (nauka do matury to zupełnie co innego :p)
Postanowiłam też ostatnio (chyba trochę nieświadomie), że będę członkinią nieoficjalnego - o ile takie coś istnieje - klubu włosomaniaczek. Wczoraj już drugi raz uraczyłam moje włosy, które czasem pieszczotliwie nazywam sianokosami, oliwą z oliwek. Jedynymi efektami, które zdążyłam na razie zauważyć, to to, że moje włosy nie sterczą w każdą stronę świata ale dobre i to. :) Po dwóch razach chyba nie można liczyć na jakiś efekt ŁAŁ.
Co jeszcze. Od jakiegoś tygodnia codziennie postanawiam sobie, że od jutra to już na pewno zacznę ćwiczyć. Do tej pory jakoś mi się nie udało. I jakoś dziwnym trafem codziennie zapominam nastawić budzik dziesięć minut wcześniej, żeby móc odrobić moją dzienną porcję ćwiczeń :p
Trzymajcie kciuki! Może kiedyś uda mi się zacząć! :)

Ja się do biegania zbieram już pół roku :D Nie wróżę naszemu treningowi świetlanej przyszłości :D
OdpowiedzUsuńa ja ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, zaczęłam właśnie ćwiczyć :D co prawda to nie bieganie - obawiam się, że to jeszcze nie na moją maleńką kondycję ale zawsze coś :) mam tylko nadzieję, że ten mój zapał nie okaże się słomianym :p
Usuń